"Na radiowej antenie" często gościły najnowsze utwory Anny Jantar określone niegdyś w sposób następujący: Jej piosenki, odróżniające się od propozycji większości naszych wokalistek wyjątkowo starannie przemyślaną interpretacją i doborem tekstów - podobają się wszystkim zarówno młodym jak i starszym słuchaczom. Jednak nadszedł kiedyś moment, kiedy zabrakło nowych propozycji. W ich miejsce zaczęły powstawać specjalne audycje wspomnieniowe, w których przypominano przeboje Piosenkarki. Warto ocalić je od zapomnienia.



27.XII.80 r., sobota, pr. I Polskiego Radia, "Plebiscyt Studia Gama".

"Od dzisiaj w wydaniach "Studia Gama" przypominać będziemy państwu nagrania Anny Jantar. Oto nagranie z sierpnia 1977 r. - piosenka Macieja Śniegockiego i Janusza Kondratowicza - "Tak blisko nas". Z października tego samego roku pochodzi piosenka "Zawsze gdzieś czeka ktoś" Jarosława Kukulskiego i Romana Sadowskiego. Śpiewa Anna Jantar.
Nasz króciutki przegląd piosenek Anny Jantar kończymy jej ostatnim nagraniem z marca 1980 r., nagraniem dokonanym wspólnie z Bogusławem Mecem - "Pozwolił nam los" skomponowanej przez Jarosława Kukulskiego do słów Jerzego Dąbrowskiego".


Image Hosted by ImageShack.us


28.XII.80 r., niedziela, program I Polskiego Radia, "Plebiscyt Studia Gama", godz. 13:30.

"Wczoraj w "Studio Gama" rozpoczęliśmy nadawanie piosenek Anny Jantar. Dziś kolejne utwory, wszystkie 1978 r. - "Dyskotekowy bal" ze stycznia, z lutego "Nie wierz mi, nie ufaj mi", z marca i kwietnia "Kto umie tęsknić". Tę ostatnią Anna Jantar nagrała w duecie z Andrzejem Tenardem".


Image Hosted by ImageShack.usImage Hosted by ImageShack.us


29.XII.80 r., poniedziałek, program I Polskiego Radia, "Plebiscyt Studia gama", godz. 15:40.

"Z fonoteki "Studia Gama" wybraliśmy trzy piosenki z repertuaru Anny Jantar. Z 1978 r. to była piosenka "Słońce za mną chodzi" Macieja Śniegockiego i Julii Chomickiej. Następna nosi tytuł "Tylko mnie poproś do tańca" - skomponowana przez Wandę Żukowską, a słowa do tej piosenki napisał Bogdan Olewicz.
Jeszcze jedno nagranie Anny Jantar - piosenka Romualda Lipki i Andrzeja Mogielnickiego – "Nic nie może wiecznie trwać". Tytuł tej piosenki pojawił się w naszych programach muzycznych w marcu ubiegłego (1979 - przyp. P.) roku. W grudniu natomiast piosenka ta była przebojem roku"!


 Image Hosted by ImageShack.us


26.VII.81 r. pr. I Polskiego Radia, "Moja audycja muzyczna" w opracowaniu Zofii Nowickiej, godz. 22:00.

Zaprezentowane piosenki:
- "Radość najpiękniejszych lat", godz. 22:24;
- "Pozwolił nam los", godz. 22:27;
- "Nic nie może wiecznie trwać", godz. 22:31;
- "Biały wiersz od ciebie", godz. 22:34;
- "Hasta manana", godz. 22:39.

Zofia Nowicka: "Słuchaliśmy piosenki na prośbę Anny i Grażyny".


Image Hosted by ImageShack.usImage Hosted by ImageShack.us


31.VII.81 r., piątek, pr. I Polskiego Radia, "Studio Gama", godz. 14:00.

Na antenie radiowej puszczono próbną wersję piosenki Anny Jantar i Budki Suflera - "Do żony wróć". Prowadzący to wydanie "Studia Gama" powiedział, iż piosenkę tę przysłali do warszawskiej rozgłośni lublińskiej PR. Mówił też, że jest to dopiero próbne nagranie, ale można je puszczać na radiowej antenie, ponieważ nigdy nie zostanie dokończone....


Image Hosted by ImageShack.us


Koncert na jeden głos - Anna Jantar

"Słoneczna gwiazda - tak nazywano Annę Jantar od czasu wylansowania przez nią pamiętnego przeboju "Tyle słońca w całym mieście". Po raz pierwszy zaprezentowanego na Festiwalu Piosenki Polskiej Opole 74. Z piosenką Anna Jantar zetknęła się bardzo wcześnie. W dzieciństwie uczyła się gry na fortepianie, ukończyła Średnią Szkołę Muzyczną w klasie fortepianu. Jako reprezentantka poznańskiego środowiska muzycznego wystąpiła na Festiwalu Piosenki Studenckiej w Krakowie w roku 1968, a później na Festiwalu "FAMA" 1969 w Świnoujściu. Od roku 1969 przez dwa lata była solistką grupy Waganci. Potem już rozpoczyna karierę samodzielnie, a nagrana wówczas piosenka "Najtrudniejszy pierwszy krok" staje się momentem narodzin gwiazdy, nie tylko stała się przebojem, ale również piosenką roku 1973. Przełomowym okresem dla Anny Jantar stał się rok następny. Piosenka z jej repertuaru - "Tak wiele jest radości" otrzymała na festiwalu Cisco w Castlebar w Irlandii trzecią nagrodę. Później posypały sie liczne nagrody i wyróżnienia na rozmaitych zagranicznych festiwalach, a także pojawiła się pierwsza nagrana przez nią płyta długogrająca, która już rok później zdobyła miano "złotej". Liczne wojaże zagraniczne, koncerty w naszym kraju, płyty, nagrania, przeboje - wszystko to złożyło się na ogromną popularność Anny Jantar. Ostatnie jej nagrania z zespołem Budka Suflera, ze Zbigniewem Hołdysem, Bogusławem Mecem stwierdzają o wielkiej dojrzałości tej piosenkarki. Kto wie, w jakim kierunku potoczyłaby się dalsza kariera artystyczna, gdyby nie tragiczny wypadek - podróż, z której Anna Jantar nigdy już nie powróciła. Na szczęście pozostały nagrania, dzięki którym pozostała wśród żywych".

Polskie Radio pr. I
11.XI.1981 r.



Image Hosted by ImageShack.usImage Hosted by ImageShack.us


"Zdjęcie Ani stoi ciągle na półce w naszym mieszkaniu. Były tu nagrywane na domowych taśmach jej piosenki z różnych okresów jej pracy. Te najdawniejsze - "Tyle słońca w całym mieście", z późniejszych - "Tylko mnie poproś do tańca" i inne nagrywane z Budką Suflera, jej dyskotekowa "Wielka dama tańczy sama" i ta z filmu "Grease". A najbardziej pamiętam Anię z roboczych telefonów, narad dotyczących tekstów, które dla niej mogłem napisać, z rozmów prowadzonych w Ustroniu nad morzem, gdzie spędzała urlop z córką Natalią i mężem - kompozytorem Jarosławem Kukulskim. Pamiętam nagranie piosenki dla dzieci, którego nikt by się nie podjął w tak zwariowanym terminie i w taki sposób: "Mamy godzinę, studio, przyjeżdżaj, warto coś zrobić na ich święto. Expose z gwiazdorstwa: szczera życzliwość i nieśmiałość, że przeszkadza, że absorbuje.
Uśmiechnięta Anna Jantar, którą pożegnałem w radiowym hallu, gdy odlatywała na występy do Ameryki. "Sypie śnieg" - mówiłem - "Złapię ci Aniu taksówkę". "Dam sobie radę, czekaj z tekstami, kiedy wrócę". Pomachała ręką. Wyszła. Myślałem, że napiszę jej dramatyczną piosenkę. Dojrzewała bardzo. To już rok".

Jerzy Dąbrowski


Image Hosted by ImageShack.us


Przedwcześnie odeszli - Anna Jantar

"Jedną z tych, która przedwcześnie odeszła, była Anna Jantar. Była zadziwiającą osobowością. Do dziś grono jej przyjaciół, wielbicieli czyni starania, by ocalić jej imię, jej muzykę od zapomnienia. W tym roku (1984 - przyp. P.) z inicjatywy Haliny Frąckowiak nazwisko Anny Jantar znowu pojawiło się w Opolu. Powstał klub muzyczny jj imienia liczący już ponad 600 członków zrzeszonych w czternastu okręgach. Właśnie z inicjatywy tego klubu 21.XI. odbyła sie w Studenckim Klubie "Stodoła" w Warszawie kolejna impreza związana z pamięcią Anny Jantar. Otwarto wystawę "Krok pierwszy, krok ostatni" poświeconą piosenkarce. Wśród eksponatów ofiarowanych przez rodzinę i przyjaciół wystawiono cenne pamiątki: listy, zdjęcia, płyty, plakaty, a nawet stroje estradowe. W mini recitalach poświęconych Ani Jantar wystąpiły - Eleni i Halina Frąckowiak nagrodzone przez klub muzyczny honorową "Bursztynową Płytą" za swój udział w propagowaniu twórczości piosenkarki. Anna Jantar odeszła od nas 4 lata temu. Jej talent, jej kariera wydawały się dopiero rozwijać. Fascynowała swoją osobowością, głosem, wdziękiem, urodą. Powszechnie lubiana, wielokrotnie zdobywała nagrody publiczności. Przez cztery lata nie zapomnieliśmy o niej. Nadal nas zachwyca swym głosem, zachwyca talentem. Jest wciąż wśród nas".

Polskie Radio
07.XII.1984 r.



Image Hosted by ImageShack.us


Wspomnienie Lecha Konopińskiego - 14.III.1981 r.:


"Gdy ją poznałem, to miała chyba cztery latka i po prostu przeszkadzała nam, kiedyśmy się spotkali u Józka (Szmeterling - przyp. P.) w domu, brzdąkając na fortepianie. Być może zamierzała już od samego początku zostać wirtuozem gry na fortepianie. wtedy to były początki i nie było to jeszcze takie zachwycające. Kilkanaście lat później, było to chyba w 1966 r., zorganizowaliśmy pierwsze i jak dotąd jedyne Poznańskie Targi Piosenki. Rozbłysły na liście znane do dzisiaj wspaniałe, rozwinięte talenty - Zdzisława Sośnicka, Urszula Sipińska. Ania miała wtedy chyba piętnaście lat i zapewne marzyła dopiero o karierze swoich koleżanek, ćwicząc nadal w Średniej Szkole Muzycznej. Musiała być bardzo ambitna i pracowita, skoro właśnie kierownictwo studenckiego "Nurtu" powierzyło jej niezbyt rozstrojony fortepian klubowy. Stąd właśnie siedemnastoletnia debiutantka wyruszyła na podbój Krakowa, gdzie odbywał się V Festiwal Piosenki i Piosenkarzy Studenckich. Konkurs wygrała Maryla Rodowicz, ale i Ani przypadło w udziale wyróżnienie. Rok później, z grupą Polne Kwiaty wyruszyła Ania na "FAMĘ 69" do Świnoujścia. Otrzymuje nagrodę za interpretację, ale nie zmieniło to obdarzonej wyjątkową urodą krótkowłosej poznanianki.
1970 rok - do redakcji tygodnika satyrycznego "Fakty" zawitał sympatyczny, ale zupełnie dopiero upieczony mgr sztuki, wirtuoz gry na oboju - Jarosław Kukulski. Już nie wie jak udało mu się przekonać Włodka Ścisłowskiego i mnie, że to on jest największą nadzieją muzyki rozrywkowej w tej części Europy. Zataczając przed nami wizję tryumfów na polu rozrywki nakłania nas Jarek do benedyktyńskiego wizjonowania tekstów, a następnie znikł nam całkowicie z pola widzenia. Nie na długo zresztą, bo wkrótce pojawił się w Poznaniu na czele grupy muzykujących chłopców, których ochrzcił mianem Waganci. Do szczęścia brakowało mu już tylko solistki z prawdziwego zdarzenia, ale i tę niebawem nam przedstawił. Dziewczyna była naprawdę niesłychanie atrakcyjna, a do tego dysponowała wspaniałym słuchem i wyjątkowo miłym, ciepłym i trochę jakby smutnym głosem. "Szczęściarz z tego Jarka" - pomyśleliśmy, prześcigając się z Włodzimierzem Ścisłowskim w pisaniu tekstów dla Ani, w której jako żywo nie rozpoznawaliśmy wcale córeczki Józia Szmeterlinga. Dzięki uprzejmości i przychylności kierownictwu ówczesnego Studia Rytm udało się nagrać kilka utworów Jarka. Ania zaczęła już powoli powątpiewać w przebojowe sukcesy tego opiekuna, mówiąc "Co ja w tobie widziałam?" I wtedy zdaje się właśnie ja zauważyłem, że to jest to. Jarek skomponował błyskawicznie melodię, dostarczył mi ją krótko przed północą i zażądał tekstu na przedwczoraj, no bo Waganci wyruszali właśnie na kolejne wielkie tournee - po Wielkopolsce. Cóż to było za wydarzenie, kiedy z gotowym już nagraniem wkroczyliśmy do gabinetu Andrzeja Kożulskiego. Pamiętam, że trochę kręcił nosem, potem odegrał najnowsze szlagiery, aby w końcu zatwierdzić piosenkę, co Ania w Jarku widziała na antenę. Zapewniło to naszym działaniom prawdziwie przebojową karierę. Byliśmy zachwyceni. Później przyszły jednak lata posuchy. Powstawały wprawdzie nowe piosenki, ale żadna z nich nie rzucała na twarze zachwyconych melomanów. Śpiewała wprawdzie Ania w Opolu z Wagantami w towarzystwie samego Ptaszyna - Wróblewskiego piękną piosenkę wojskową o tym, jak szła noc przez dym i ogień. No i nagrody nie było.
1973 r. Jarek Kukulski przyniósł nową melodię, mówiąc, że nareszcie to, o co chodzi. Przystąpiłem do pracy wspólnie z W. Ścisłowskim, bo przytoczył mi ciężar odpowiedzialności. I tak właśnie powstał "Najtrudniejszy pierwszy krok", który był chyba pierwszym wielkim krokiem Ani Jantar. Na festiwalu opolskim publiczność przyjęła nasz utwór z aplauzem, ale sędziowie pokazali zaledwie trójeczki. Z grona sędziów wyłamał się tylko Lucjan Kydryński, który uznał piosenkę za prawdziwy przebój. Po festiwalu spotkaliśmy się z Anią i Jarkiem w Ustroniu Morskim. Pogoda była na medal, niebo jak blacha, morze ciepłe, ale nasi przyjaciele nie byli w słonecznych nastrojach. Decyzja jury bardzo ich przygnębiła i na nic było wywołanie uśmiechu na twarzy, I może właśnie dlatego Janusz Kondratowicz postanowił napisać dla niej tekst o tym, że "Tyle słońca w całym mieście". Ja starałem się wymieniać Ani, co dostanie ode mnie "Za każdy uśmiech". W końcu jako świadek na ślubie Kukulskich poczułem się w obowiązku wobec młodej pary. Smutek Ani nie trwał jednak długo. Jej piosenki zaczynają podbijać Polskę i zagraniczną publiczność. W 1975 r. Anna Jantar uzyskuje absolutny prymat wśród śpiewający pań. Jej pierwszy longplay rozchodzi się w 150 tys. nakładzie. Za rok kolejny sukces. Ochrzczony przez Jarka i przeze mnie longplay "Za każdy uśmiech" przynosi Ani drugą "Złotą Płytę". Byłem osobiście w Sopocie i jako taki honorowy gość Ani, a może dlatego, że zaprosili nas Kukulscy, żeby zająć się trochę co narodzoną córeczką Natalią.
Ten 1975 r. pozostanie na długo w mojej pamięci, bo naprawdę Ania wtedy osiągnęła pierwszy wielki sukces, który otworzył jej drogę na estrady świata, a przy tym pozostała nadal miłą, skromną, sympatyczną i serdeczną przyjaciółką. Pod koniec 1973 r. państwo Kukulscy przenieśli się z Poznania do Warszawy i ze stolicy Ania odbywała artystyczne podróże po Związku Radzieckim, po Stanach Zjednoczonych, Kanadzie. Oczywiście nie zaniedbywała Starego Kontynentu oraz jej przyjaznej od początku niezawodnej polskiej publiczności. po każdym jej powrocie do kraju odwiedzała Ania z Jarkiem rodzinny Poznań, nie omijając nigdy naszego domu. Często po blady świt toczyły się długie rozmowy o tym, jak wygląda prawdziwy show estradowy Glorii Gaynor, o recitalach Stana Borysa z zespołem Bernarda Kawki, o propozycjach wspólnych występów z Bodem Vintonem, o Polonii amerykańskim i w ogóle o wszystkim, co słychać po obu stronach Oceanu. Ale autorowi nie zawsze pracowało się z nią najwspanialej. po prostu dlatego, że Ania wiedziała, co to jest "styl Jantar" i jak to powinny wyglądać jej własne piosenki. Pamiętam, że kiedy powstał tekst utworu "Za każdy uśmiech", ja to jakoś inaczej ująłem. Przyniosłem Ani zachwycony, że tak znakomicie wyszedł tekst, no a Ania powiedziała - "Co ty tutaj żartujesz, chyba to jest dopiero ryba. Ty siądź do tego i napisz taką piosenkę, żeby ludzie byli tym zachwyceni". Trudno powiedzieć autorowi właśnie coś takiego, ale sądzę, że piosenka "Za każdy uśmiech" podobała się. I właśnie to był tekst w stylu Ani. Ona wiedziała jaka jest i wiedziała, czego ludzie od niej oczekują.
Największą satysfakcję sprawiło jej to, że może ludziom właśnie i ten uśmiech, i to słońce, i tę pogodę darować, chociaż ona nie zawsze była pogodna i nie zawsze przecież jej wszystko układało się najlepiej. Ania nigdy nie narzucała swojej woli, ani nie narzucała swojej propozycji, nie mówiła, o czym powinien być tekst i jak powinien wyglądać. W czasie pracy pozostawiała autorowi pełną swobodę, kompozytorowi też, bo po prostu ona śpiewała, ona uznawała również kompetencje autora piszącego teksty. Ale kiedy tekst był już gotowy, no to wtedy Ania oczywiście analizowała. Każde zdanie sprawdzała, wszystkie akcenty i po prostu bywało, że mówiła: "No chyba będziesz musiał jeszcze Leszek popracować nad tym". Znaczyło to, że tekst jej się absolutnie nie podoba. Ja przerabiałem po raz drugi, po raz trzeci. Muszę powiedzieć, że ktoś by się mógł na to oburzyć, mógłby się zdenerwować. Nie robiłem tego, bo wiedziałem, że jeżeli będzie miała taki tekst, który rzeczywiście przypadnie jej do gustu, który rzeczywiście się jej spodoba, to zaśpiewa go z sercem tak, jak to ona naprawdę potrafi. Był taki okres, że nasza współpraca jakby się przerwała. Ja wtedy nawiązałem współpracę z Alkiem Maliszewskim, znakomitym zresztą kompozytorem i aranżerem, ale wtedy początkującym jeszcze. Wysłaliśmy piosenkę do Tokio, trafiła do finału. Ania zainteresowała się utworami Maliszewskiego, pamiętam, że specjalnie do niego pojechała i spośród wielu jego utworów wybrała jeden i prosiła, żebym napisał do niego tekst. Pisać teksty do utworu Maliszewskiego to niesłychanie trudna, skomplikowana sprawa, ale zrobiłem to. Niestety, nie doszło do nagrania tej piosenki, a może szkoda.
Jak zwykle po dłuższym okresie nieobecności, czekaliśmy już od pierwszych dni ubiegłego roku na przyjazd Ani. Nie doczekaliśmy się. Trudno się żegnać z przyjaciółmi, gdy opuszczają nas choćby na krótki czas. ciężko, naprawdę ciężko jest nie móc ich powitać. Ania był wspaniałą przyjaciółką, każdego kogo spotkała w życiu, a chyba najbardziej tych, którzy pokochali pieśń. I taką pozostanie w naszej pamięci".






"Przypominamy dziś głos Anny Jantar. Robimy to nie tylko ze względów sentymentalnych, choć prawda jest, że lubiliśmy ją. Lubiło ją zresztą całe środowisko: piosenkarze, muzycy, radiowcy. Anna Jantar była sympatyczną, pełną radości życia, młodą kobietą, ale była też dojrzałą piosenkarką, potrafiącą w swej artystycznej dojrzałości trafić w gusta odbiorców, równocześnie nie tracąc nic z wysokich ocen krytyki. Miała w swej osobowości coś, co każe o niej pamiętać, mimo upływu czasu. Zmieniają się mody i kierunki, rodzą się nowe gwiazdy i gwiazdeczki estrady. Nagrania Anny Jantar zawsze są chętnie słuchane, a rzesza jej wielbicieli pozostaje ogromna. Mija 5 lat od tragicznego wypadku. Zatrzymajmy się na moment w naszym codziennym biegu i wspomnijmy tę uśmiechniętą, pogodną dziewczynę, którą niegdyś tak gorąco oklaskiwaliśmy na estradzie".

"Magazyn muzyczny "Rytm"
14.III.1985 r.






"Jako reprezentantka poznańskiego środowiska muzycznego, wystąpiła na Festiwalu Piosenki Studenckiej w Krakowie w roku 1968, a później na festiwalu FAMA'69 w Świnoujściu. Od roku 1970, przez dwa lata była solistką grupy Waganci. Potem rozpoczyna już karierę samodzielnie, a nagrana wówczas piosenka "Najtrudniejszy pierwszy krok" staje się momentem narodzin gwiazdy. Nie tylko stała się przebojem, ale również Piosenką Roku 1973. Przełomowym okresem dla Anny Jantar stał się rok następny. Piosenka z jej repertuaru - "Tak wiele jest radości" otrzymała na festiwalu Cisco w Castlebar w Irlandii III nagrodę. Później posypały się liczne nagrody i wyróżnienia na rozmaitych zagranicznych festiwalach, a także pojawiła się pierwsza nagrana przez nią płyta długogrająca, która już rok później zdobyła miano "złotej". Liczne wojaże zagraniczne, koncerty w naszym kraju, płyty, nagrania przeboje - wszystko to złożyło się na ogromną popularność Anny Jantar. Ostatnie jej nagrania, z zespołem Budka Suflera, ze Zbigniewem Hołdysem i Bogusławem Mecem świadczą o wielkiej dojrzałości tej piosenkarki. Kto wie, w jakim kierunku potoczyłaby się dalsza kariera artystyczna, gdyby nie tragiczny wypadek, podróż, z której Anna Jantar nigdy już nie powróciła. Na szczęście pozostały nagrania, dzięki którym pozostała wśród żywych".





(Piosenka "Nic nie może wiecznie trwać")

A teraz pora na kolejny odcinek "Muzycznej biografii Anny Jantar". Tak się złożyło, że nagrań koncertowych, tzw. festiwalowych, jest jeszcze sporo w archiwach Polskiego Radia i Polskiej Telewizji, dlatego przedstawię je w następnych odcinkach. Natomiast dzisiaj fragmenty wspomnień, które nadesłał do nas, do programu nocnego z Lublina pan Aleksander Fogiel i ilustracją muzyczną tych wspomnień będą piosenki poświęcone niejako pamięci Anny Jantar.
- Tak się złożyło – pisze pan Aleksander Fogiel – że w styczniu 1980 r. przebywałem z zespołem Piotra Janczarskiego w Stanach Zjednoczonych, tudzież w Kanadzie, uszczęśliwiając tamtejszą Polonię barwnym widowiskiem świątecznym pt. W wieczorze wigilijnym u księcia Radziwiłła, panie kochanku. Trasa naszej wędrówki wiodła ustalonym szlakiem wszystkich imprez polskich w tych krajach. Nasze bazy mieściły się w Toronto, New Jersey, Pittsburghu i Chicago. Graliśmy łącznie w 36 miastach, dając 44 spektakle. Wprawdzie wszędzie nasze przedstawienia podobały się, ale nie wszędzie mieliśmy nadkomplety. Dopiero recenzje, a przede wszystkim poczta pantoflowo – telefoniczna zmieniły stosunek Polonii do naszej imprezy, przysparzając ogromną ilość widzów. W ostatecznym rozrachunku odnieśliśmy chyba duży sukces propagandowy, no i artystyczny. Po przejechaniu 5 tysięcy mil, bardzo utrudzeni dobrnęliśmy wreszcie do celu naszej podróży, do owego polskiego Chicago. Miasto wspaniałe, ale nie wszędzie, a ludzie cudowni. Wiadomo – Polonia. A więc, jak napisałem, utrudzeni jazdą, graniem i bankietami, a było ich chyba 30, przystąpiliśmy wreszcie do chicagowskiej premiery. Była to sobota 5 stycznia. Graliśmy w Rain Teach Auditorium przy Addison Avenue. Nagle do mojej garderoby, nie pukając uprzednio, zajrzało jakieś piękne, hoże dziewczę. Zajrzało, uśmiechnęło się i krzyknąwszy radośnie Dobry wieczór! – Zniknęło.
- Boże kochany, przecież to Oleńka. Widział pan, panie kolego? – Zwróciłem się do sąsiada, młodego gitarzysty. - O takiej Oleńce musiał myśleć chyba pan Sienkiewicz – biały kołpaczek na kształtnej główce, krótkie, jasne futerko na zgrabnej kibici, wełniana, przydługa spódniczka i jasne buciki z cholewkami. Strasznie polski ten strój, prawda?
- Prawda – odpowiedział gitarzysta, kończąc makijaż.
- Ręczę, że ta panna przyjechała konno na nasz spektakl.
- Raczej rzemiennym dyszlem.
- Jak pan to rozumie?
- To pani Jantar.
- Ta śpiewaczka?
- Ta sama. Jeździ po Stanach tak, jak i my. Tym razem śpiewa tu – w Chicago w polskiej dzielnicy, a dzielnica ta, to całe wielkie, polskie miasto, proszę pana.
- Więc to jest pani Jantar…

(Piosenka "Słońca jakby mniej")

Annę Jantar wspomina Aleksander Fogiel.
- Lubiłem jej śpiew, jej sylwetkę w telewizji, ale że ujrzę ją po raz pierwszy aż tu, w Chicago – tego nie przewidziałem. No cóż, trzeba poprawić charakteryzację, skupić się i zagrać na piątkę. Na sali będzie żabie oczko – konkurencja.
- To piękna kobieta – zagadnąłem młodego gitarzystę.
- Pani Anna? Owszem, fajnie śpiewa. – spojrzałem na młodego człowieka ze zdziwieniem. Cóż to za rzeczowa młodzież, zimnokrwista. Nie jestem wielbicielem naszej estrady, która to zasila się często całkiem zielonym narybkiem. Zasila tak długo, aż wyciśnie z owego narybku wszystkie soki, jak z cytryny i zrezygnuje z niego. Z panią Anną było inaczej. Właśnie w drodze do USA dowiedziałem się przypadkowo sporo prawdy o pani Jantar od jednego z członków naszego zespołu. Był Poznaniakiem, a pani Anna zaczynała swoją karierę śpiewaczą właśnie w Poznaniu. Popisy naszej rodzimej estrady mają w Ameryce dobre i bardzo złe opinie, ale ja byłem święcie przekonany, że nasza Oleńka jest tu mile widzianą artystką.
W głośniku odezwał się gong, brawa i słowa powitania mówione z ogromną serdecznością przez kierownika zespołu – Piotra Janczarskiego. Idę na plan. Tym razem wiem dla kogo będę grał. No i stało się. Spektakl udał się nadspodziewanie dobrze, a Polonia obdarowała nas długo nie milknącymi brawami i wspaniałym koszem kwiatów składającym się z 60 białych chryzantem i 60 czerwonych goździków. Na zakończenie widowiska prawie 1500 osób zgodnym chórem, ze łzami w oczach odśpiewało Mazurka Dąbrowskiego. W pierwszym rzędzie stojąc, śpiewała, zapatrzona gdzieś w przestrzeń pani Jantar. Śpiewała, ocierając wcale nie ukradkiem, łzy. Był to pierwszy wypadek, kiedy zakończono program hymnem narodowym. Pamiętam, bardzo wzruszony oparłem się o ramę sceniczną i prosiłem Boga, żeby nie zemdleć, żeby nie zepsuć tego pięknego nastroju, tej wspaniałej chwili jedności Polonii z ojczyzną. Pierwszą osobą, która złożyła mi gratulacje za udany spektakl i życzenia z okazji 50 – lecia pracy w teatrze, była pani Anna. Ucałowałem jej ręce, a ona moje policzki. Nie pamiętam, ale chyba z panią Anną spełniłem pierwszy toast szampanem, jako że i o szampanie pomyśleli rodacy zza Wielkiej Wody. Natomiast pamiętam dobrze panią Annę śpiewająca razem z całą gromadą przyjaciół tradycyjne Sto lat. I tak mogłoby się skończyć moje pierwsze i ostatnie spotkanie z piękną Oleńką – Anną Jantar. Gdyby nie to, że cały nasz zespół został zaproszony na kolację do domu polskiego pod nazwą "Europa", w polskiej dzielnicy Chicago.

(Piosenka "Anna już nie mieszka tu")

Powróćmy do wspomnień pana Aleksandra Fogla.
- Po występie nasz ekspress dance szybko zwinął swoje i teatralne rekwizyty, a do przyczepy załadowano potężny kosz z kwiatami. Klucząc prawie godzinę w śnieżnej zadymce po śliskich jak szklanka ulicach, dobrnęliśmy wreszcie do owej "Europy" – domu polskiego. Skromny, podświetlony od środka szyldzik, ciemne korytarze i nagle ogromna sala, tajemniczo oświetlona, z dużą ilością stolików, ale i z kilkoma rzędami krzeseł. Po lewej stronie sali znajdowała się duża estrada z pięknie ubraną choinką i doborową orkiestrą. Gwiazdą wieczoru była Anna Jantar, śpiewała znakomicie. Widownia słuchała uważnie, a na sali wytworzył się nastrój teatru. Piosenkę kwitowały nie milknące brawa. W przerwie zajęliśmy miejsca wokół pięknie udekorowanego stołu polsko – amerykańskimi chorągiewkami, suto zastawionego zimnymi zakąskami. Trudno, trzeba będzie jeść i coś niecoś wypić, ale wodowstręt minął szybko. Opiekunowie – starsi, mili ludzie, zajęli się nami serdecznie. Zmęczenie minęło całkowicie, kiedy jedno miejsce przy prawie wigilijnym stole zajęła solistka. Obecność pani Anny, która przejęła rolę gospodyni – miłej, gościnnej, dziewczęco zalotnej, dała nam po chwili nastrój i ciepło domu rodzinnego. Poczuliśmy się rodziną. Boże, o czym się nie paplało, kogo z gwiazd estrady i filmu, czy teatru nie obdarło się z kolorowych piór, chociaż zaraz po opłatku przyrzekliśmy sobie solennie, że o teatrze i naszym zawodzie nie padnie ani jedno słowo. Tak, był i opłatek. Zapach jedliny, płonąca choinka i wirująca, duża lustrzana kula umieszczona w czarnym, jak noc świetliku, sypiąca na całą salę srebrne bliki – ni to iskry, ni to wirujące płatki śniegu. Zamieniły nasz stół biesiadny, choć bez sianka i białego obrusa, w rodzinny stół wigilijny. Nasz zespół składał sobie w tej wędrówce przynajmniej z dziesięć razy życzenia wigilijne, więc najpiękniejsze z nich ofiarował teraz gospodyni wieczoru – pani Annie. Karmiliśmy jej ciało przaśnym ciastem opłatka, a duszę sytowaliśmy najserdeczniejszymi życzeniami. Podobała mi się pani Jantar, podobał mi się jej sposób bycia, myślenia, reprezentowania przez nią Polski w tym pięknym kraju. Nasza wzrastająca nostalgia podobna była absolutnie do jej tęsknoty za krajem, za domem. I my, i ona, rozprawiając bez końca, wędrowaliśmy ulicami Warszawy i Łodzi. Kiedy widownia zaczęła dopominać się swojej ulubienicy zrozumiałem, że pani Anna jest tu lubianą śpiewaczką, i że dla niej przychodzą tak tłumnie do Europy. Złej estrady Polonia miała już wyżej uszu. Wciąż czekają nowych wykonawców, kostiumów i dekoracji. Sam widziałem, jak na estradzie młodzi słuchacze ustawiali włączone magnetofony.
- To rzadki wypadek – mówił gospodarz. – Nagrywają, żeby mieć na pamiątkę – polskie słowa, melodię i polską wykonawczynię.

(Piosenka "To, co dał nam świat")

- Nie wiem, czy pan Anna mówiła prawdę, czy też żartowała, ale chciała wracać razem z nami do Polski, a mieliśmy odlecieć za 15, 16 dni. Mówiła tak przed północą, chociaż o powrocie nikt tak naprawdę nie chciał myśleć i mówić. Pięknie było w tym kraju, więc po co myśleć o tym, że trzeba będzie wracać kruchym latawcem na wysokości 10 tys. metrów nad bezbrzeżnym oceanem. Kiedy jednak żegnaliśmy się o 4:00 nad ranem, przed powrotem do hotelu dowiedziałem się, że pani Ania nie odleci razem z nami. Poproszono ją o przedłużenie umowy. Wcale się nie zdziwiłem – była śpiewaczką potrzebną wśród tej najliczniejszej Polonii na świecie. Dobry spektakl, czy też występ solowy, staje się dla Polonii wspaniałym darem przysłanym zza morza – z ojczyzny.
Potężny bukiet kwiatów został darowany śpiewaczce w sposób podstępny. Zwabiono Jantar za kulisy dla jakiejś tam drobnej sprawy, a w tym czasie ustawiono na estradzie piękny, biało – czerwony kosz kwiatów. Kiedy Jantar weszła na salę, orkiestra zagrała tusz, a szef – Piotruś Janczarski, wręczając kwiaty swojej koleżance powiedział, że bukiet jest o wiele za skromny, jak na jej talent, pracowitość i serdeczność. Jeszcze w drzwiach wyjściowych umawiano się na spotkanie w Łodzi, aby nagadać się do woli bez udziału dość natrętnych gości oblegających od godziny stół, aż do chwili naszego odjazdu.

(Piosenka "Nic nie może wiecznie trwać")

Kiedy opuszczaliśmy polski dom na dobre, Anna Jantar śpiewała dla swojej publiczności ulubioną piosenkę. Był ranek, 6 stycznia 1980 r.
I tyle wspomnień, które nadesłał nam znakomity polski aktor mieszkający w Łodzi – pan Aleksander Fogiel. Dziękujemy serdecznie. W następnym odcinku " Muzycznej biografii Anny Jantar ", który to odcinek nadamy w programie nocnym z drugiego na trzeci maja bieżącego roku, kolejne piosenki festiwalowe, kolejne nagranie koncertowe. A dziś jeszcze jedna piosenka, która między innymi poświęcona jest również Annie Jantar.

(Piosenka "Czas ołowiu")






Na kolejne wydanie audycji z cyklu "Piosenka nie jest mi obca" zaprasza Antoni Wroński

(Fragment piosenki "Najtrudniejszy pierwszy krok")

Dziś wspominać będziemy postać Anny Jantar. Proponowane przez nią piosenki cechowała prostota, bezpośredniość i wdzięk. Nie zabrakło w nich także sentymentu, liryki i zadumy. Anna Jantar nie wstydziła się swego repertuaru, pozostała mu wierna, gdyż chciała być wierna swoim słuchaczom, którzy zaakceptowali jej talent wykonawczy i polubili jej proste piosenki. "Najtrudniejszy pierwszy krok" nie był pierwszym profesjonalnym krokiem. Jako artystka zawodowa debiutowała dużo wcześniej, bo jeszcze w roku 1968 w studenckim teatrzyku "Nurt" w Poznaniu. Tam uczyła się elementarza estradowego, tam stawiała pierwsze kroki. Wkrótce zdobywa pierwsze laury na Studenckim Festiwalu Piosenki w Krakowie.
Począwszy od roku 1969, przez okres dwóch lat, współpracuje Anna z grupą Waganci. W tym właśnie czasie poznała wiele tajemnic trudnego zawodu artysty estradowego. Również wówczas narodził się jej pierwszy znaczący przebój Jarosława Kukulskiego i Lecha Konopińskiego - "Co ja w tobie widziałam".

(Piosenka "Co ja w tobie widziałam")

Po dwuletniej współpracy z Wagantami, młoda Poznanianka zaczęła budować swoją pozycję solistki i trzeba przyznać, że dzięki solidnej pracy i wrodzonym predyspozycjom wokalnym w krótkim czasie osiągnęła szlify zawodowej piosenkarki.
XI Krajowy Festiwal Polskiej Piosenki potwierdził tylko jej dojrzałość artystyczną. Wprawdzie cytowana już na wstępie piosenka "Najtrudniejszy pierwszy krok" nie zyskała w oczach jury uznania, jednak stała się przebojem numer 1 festiwalu Opole'73, a także Przebojem Roku.

(Piosenka "Najtrudniejszy pierwszy krok")

O ile festiwal opolski w 1973 roku potwierdził pierwszy etap zawodowego śpiewania, o tyle festiwal sopocki dwa lata później ugruntował profesjonalną pozycję Anny Jantar. Jej występ w Operze Leśnej w konkurencji międzynarodowej przyniósł aż 4 nagrody: za interpretację, za przebój festiwalu, Nagrodę Publiczności i nagrodę redakcji "Głosu Wybrzeża". Przebojem "Sopot'75" stała się piosenka "Staruszek świat", której popularność urosła do miary Przeboju Roku.

(Piosenka "Staruszek świat")

Najbardziej liczące się w Polsce festiwale - Festiwal Polskiej Piosenki w Opolu i Międzynarodowy Festiwal Piosenki w Sopocie otworzyły szerokie wrota dla popularności Anny Jantar, która coraz częściej zaczęła uczestniczyć w międzynarodowych meetingach piosenki, przemierzając wzdłuż i wszerz większość krajów Europy. Występowała także w Stanach Zjednoczonych, odnotowując w swojej kronice artystycznej kolejne akceptacje i sukcesy estradowe. Ostatnie tournee za szeroką wodę okazało się dla niej nieszczęśliwe. 14 marca 1980 r. przerwał pasmo jej artystycznych osiągnięć. Zginęła śmiercią tragiczną w wypadku samolotowym. Tragiczny wypadek pogrążył w żalu najbliższych i szerokie rzesze jej wielbicieli.

(Piosenka "Po tamtej stronie marzeń")


Większość repertuaru Anny Jantar stanowiły piosenki Jarosława Kukulskiego, którego piosenkarka poznała jeszcze podczas współpracy z Wagantami. Różne "cenzurki" wystawiała krytyka tym piosenkom. Często zarzucano im zbyt dużą prostotę, małe ambicje warsztatowe, przesadną kokieterię w stosunku do odbiorów. Być może recenzenci mieli w tym trochę racji. Nie mogli jednak zaprzeczyć, że piosenki prezentowane przez Annę Jantar spotykały się z aprobatą jej słuchaczy, były im potrzebne i bliskie. Być może dzięki tej prostocie, zarówno w tekście, jak i w muzyce zdobywały tak znaczną popularność.

(Piosenka "Żeby szczęśliwym być")

Miarą popularności Anny Jantar mogą być jej "złote" nagrania. Na ogólną liczbę czterech płyt długogrających, dwie okazały się "złotymi" i zniknęły z półek sklepowych w ciągu bardzo krótkiego czasu. I co ciekawe - nabywcami tych nagrań byli zarówno ludzie młodzi, jak i starsi melomani. Z piosenek artystki emanowały zwykle radość życia i wdzięk - cechy akceptowane zwykle przez wszystkie pokolenia.

(Piosenka "Za każdy uśmiech")

Z czasem Anna Jantar rozszerza grono piszących dla niej autorów. Łączy się to w pewnym sensie ze zmianą jej artystycznego emploi, które staje się niejako pogłębione, bardziej przemyślane i refleksyjne. Taką piosenką był utwór Wandy Żukowskiej i Bogdana Olewicza - "Tylko mnie poproś do tańca". Piosenka utrzymana w metrum hiszpańskiego walczyka. W 1979 r. piosenkę tę wykonywała również Anna Jantar w Finlandii, wzbudzając kolejne uznanie chłodnej, skandynawskiej publiczności.

(Piosenka "Tylko mnie poproś do tańca")

Pod koniec swojej działalności artystycznej Anna Jantar nawiązała współpracę z grupą wokalno - instrumentalną Perfect. Niektóre piosenki z tego okresu wykonywała wspólnie z Bogusławem Mecem. Trzeba przyznać, że propozycje te zawierały refleksji, zadumy i były wręcz osobiste, a przez to i bardziej dojrzałe. Posłuchajmy jednej z nich, skomponowanej przez Jarosława Kukulskiego do tekstu Jerzego Dąbrowskiego - "Pozwolił nam los".

(Fragment piosenki "Pozwolił nam los")

Nieszczęśliwe fatum spowodowało, że Anna Jantar nie wykonała już drugiego kroku na miarę swoich możliwości. Nagła śmierć przerwała pasmo jej artystycznych działań.

(Piosenka "Nic nie może wiecznie trwać")






Audycję wspomnieniową poświęconą Annie Jantar rozpocznę słowami Elvisa Presleya. Kiedyś, wiele lat temu, kiedy Elvis był u szczytu sławy, w wywiadzie radiowym pozwolił sobie na chwilę refleksji. Powiedział tak: Czasami nachodzi mnie myśl o śmierci i wtedy to całe moje śpiewanie, szamotanie, kolejne filmu , kolejne listy przebojów - to wszystko wydaje mi się kompletnie bez sensu. Zastanawiam się, czy po mojej śmierci będzie ktoś pamiętał, że był kiedyś taki Elvis Presley i że śpiewał? Jest wiele przykładów świadczących o tym, że prawdziwi idole, prawdziwi ulubieńcy publiczności nie są nigdy zapomniani, pamiętają o nich ich wielbiciele. Jednym z takich przykładów jest właśnie Anna Jantar.

(Piosenka "Nic nie może wiecznie trwać")

Anna Jantar urodziła się 10.VI.1950 r. Swoje dzieciństwo tak wspomina: Jako małe dziecko byłam podobno znakomitą pianistką. Chyba w tym coś rzeczywiście było, gdyż wygrywałam różne konkursy pianistyczne, będąc zresztą na nich zawsze najmłodszą uczestniczką. Pewnie zapowiadałam się wówczas na dobrą pianistkę , ale im byłam starsza - tym słabiej grałam. Tak mi się przynajmniej wydawało. Moim zdaniem w tym zawodzie nie ma średnich sukcesów - albo się zostaje wirtuozem, albo należy zrezygnować i grać tylko dla własnych potrzeb.
Już jako nastolatka komponowała swoje pierwsze piosenki, zresztą do wierszy swego brata. Wtedy też współpracowała ze studenckim teatrem poezji "Oktawa" i tam właśnie spróbowała po raz pierwszy zaśpiewać. No i udało się. Potem śpiewała w poznańskim klubie studenckim "Nurt", tam też występowała jako pianistka, ale moment przełomowy w jej życiu nastąpił w roku 1969, kiedy została solistką zespołu Waganci. Z tym zespołem wylansowała swój pierwszy przebój - "Co ja w tobie widziałam" i tam znalazła męża - Jarosława Kukulskiego. Ale taka szeroka publiczność poznała Annę Jantar w roku 1973. W lecie'73 roku najpopularniejszą piosenką był "Najtrudniejszy pierwszy krok". Piosenkę tę śpiewała oczywiście Anna Jantar.

(Piosenka "Najtrudniejszy pierwszy krok")

W rok później, w 1974 r. Anna Jantar jest już prawdziwą gwiazdą i wiedzie życie prawdziwej gwiazdy. Festiwale, koncerty, występy, lansuje przebój za przebojem, udziela wielu wywiadów. W jednym z nich, na pytanie, czy jest optymistką, entuzjastką życia, odpowiedziała: Jestem optymistką, ale coraz częściej zdarzają mi się stresy psychiczne i załamania, wynikające z nerwowego charakteru pracy piosenkarza. Mam także obciążenia psychiczne, które powstały na skutek odpowiedzialności za to, co robię. Odpowiedzialności przed publicznością, nie tylko festiwalową i przed samą sobą, ale bardzo lubię śpiewać i to mnie ratuje. Nazwisko i popularność dały mi piosenki, które stały się przebojami i miło mi dziś, po latach słyszeć, jak ludzie ciągle jeszcze nucą sobie "Tyle słońca w całym mieście" czy "Najtrudniejszy pierwszy krok". Ale to były piosenki z początkowych lat mojej kariery, teraz jestem już inna, chciałabym śpiewać co innego. Dziś zwracam uwagę na dobór tekstów do piosenek, jestem po prostu dojrzalsza. Moje piosenki stają się bardziej osobiste. Od siebie oczekuję po prostu wytrwałości w tym, co robię i co chciałabym jeszcze zrobić. Tego wywiadu udzieliła Anna Jantar 15.IV.79 r.

(Piosenki: "Pozwolił nam los" i "Moje jedyne marzenie")


I jeszcze jeden fragment wywiadu. Udzieliła go Anna Jantar w 1978 r. Tak wtedy powiedziała: Nie jestem piosenkarką z przypadku. Uprawiam czynnie muzykę od najmłodszych lat. Mając 4 lata grałam na fortepianie. Uczyłam się w szkołach muzycznych podstawowej i średniej. W wieku 13 lat koncertowałam z Filharmonią Poznańską. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że potrafię śpiewać i jestem otwarta na wszelkie nowinki. Bardzo lubię śpiewać coś nowego, coś innego.
To "coś nowego, coś innego", co porwało Annę Jantar, to była "gorączka" stylu disco. Powstał wtedy, nagrany wspólnie ze Stanisławem Sojką, dyskotekowy przebój "You're The One That I Want", który był wylansowany przez duet Olivia Nevton - John i John Travolta. wielu krytyków napisało wówczas, że wersja Anny Jantar i Stanisława Sojki jest o wiele ciekawsza.

(Piosenka "You're The One That I Want")

I jeszcze jedna piosenka Anny Jantar w języku angielskim. Tym razem przebój Olivii Newton - John - "Hopelessly Devoted To You".

(Piosenka "Hopelessly Devoted To You")

O Annie Jantar napisano dziesiątki, a może nawet setki wspomnień. Wszystkie są ciepłe, przyjazne, pełne uwielbienia. Pisali o niej również bardzo często muzyczni krytycy - były to recenzje fachowe mniej lub bardziej, ale przeważnie bardzo przychylne. Anna Jantar była piosenkarką bardzo lubianą, jedną z najpopularniejszych postaci naszej estrad lat 70 - tych. Kiedyś dziennikarz zadał jej takie pytanie:
- Czy zdaje sobie pani sprawę ze swej popularności? A Anna Jantar odpowiedziała:
- Oczywiście, że zdaję sobie sprawę ze swojej popularności. Wiem, że jestem na pierwszych miejscach list przebojów, ludzie zaczepiają mnie na ulicy.
- A czy pani to nie przeszkadza?
- Nie, proszę pana, zupełnie mi to nie przeszkadza. Ja bardzo lubię ludzi i bardzo lubię śpiewać dla ludzi.

(Piosenki: "Ktoś między nami" i "Gdzie są dzisiaj tamci ludzie")

Ci, którzy znali Annę Jantar mówią, że była bardzo pracowita. Nieustannie próbowała czegoś nowego, chciała, żeby było inaczej, żeby było lepiej, żeby było nie tak, jak do tej pory. Miała bardzo dużo bardzo wielkich planów. 30 grudnia 79 r. w radiowych "Czterech Porach Roku", w rozmowie z Andrzejem Jaroszewskim i liderem Budki Suflera - Romualdem Lipko, mówiła o swoich planach, o tym, co zamierza nagrywać, jakie będą jej nowe piosenki. Potem wyjechała do Stanów Zjednoczonych na występy. 14 marca 1980 r. wracała do kraju. Samolot rozbił się nad lotniskiem w Warszawie.

(Piosenka "Do żony wróć")

W 7. rocznicę śmierci Anny Jantar w magazynie muzycznym "Rytm" przypomnieliśmy państwu jej nagrania.





Dźwiękowy kalendarz "Jedynki". 10 czerwca (2006 r. - przyp. P.). (W tle fragment piosenki "Tyle słońca w całym mieście").
W roku 1950 urodziła się Anna Jantar - czołowa piosenkarka lat 70 - tych. Wylansowała wiele przebojów, m.in. "Staruszek świat" i "Tyle słońca w całym mieście". Zginęła w katastrofie lotniczej 14 marca 1980 r.




"Na wspomnieniowej płycie Anny Jantar znalazło się 12 utworów, rzeczywiście 12 największych przebojów tej piosenkarki. Od jednego z pierwszych - "Tyle słońca w całym mieście", aż po jeden z ostatnich - "Nic nie może wiecznie trwać". A przy okazji, skoro mówię o tej piosenkarce, chciałem państwa zaprosić, w imieniu klubu Anny Jantar i warszawskiej "stodoły", na wystawę pamiątek po tej tragicznej zmarłej piosenkarce. Wszyscy sympatycy jej głosu, jej talentu powinni tę wystawę obejrzeć. A my jeszcze raz przypomnijmy sobie jak śpiewała".

(Piosenka "Nic nie może wiecznie trwać")

O płycie Anny Jantar mówił Marek Gaszyński





"Pamiętam, "Lato z Radiem" biło rekordy powodzenia. To był rok 75, bodajże. Ja bardzo wielką sympatią darzyłem Irenę Jarocką i pani Irena Jarocka dała mi na pamiątkę swoje zdjęcie. Koledzy wiedzieli, uśmiechali się tak filuternie i pewnego dnia przyszła konkurentka, nazwijmy to, artystyczna, Ireny Jarockiej - mianowicie Anna Jantar. Koledzy powiedzieli: pani Aniu, pani się spóźniła, bo pan Piotr kręci już z panią Ireną Jarocką. Na to pani Anna Jantar, niezbita z tropu, sięgnęła do torebki, wyjęła piękne zdjęcie i napisała na odwrocie tak: Panu Piotrowi Sadowskiemu, wybaczając miłość do Ireny Jarockiej - Anna Jantar".

Piotr Sadowski




"Opolskie piosenki"

Historia związku Anny Jantar, bo o niej dziś będzie mowa, z opolskim festiwalem sięga roku 1973. Wtedy to zaśpiewała swój pierwszy solowy przebój zatytułowany "Najtrudniejszy pierwszy krok". Okazało się, że krok był jak najbardziej uwieńczony sukcesem. Rok później Anna Jantar, a właściwie Anna Maria Kukulska, zdobyła na kolejnej imprezie nagrodę publiczności za piosenkę "Tyle słońca w całym mieście". Było to znaczące potwierdzenie jej coraz silniejszej pozycji na krajowej scenie muzycznej, ale tez i przede wszystkim sympatii, jaką Jantar pozyskała w oczach, czy raczej w uszach słuchaczy. Gdybyśmy bowiem mieli kiedyś ustalić kategorię najbardziej optymistycznych polskich piosenek, śmiało można byłoby umieścić właśnie utwór "Tyle słońca w całym mieście" w jej czołówce. To bez wątpienia również jeden z najbardziej znanych utworów Anny Jantar. My dziś jednak posłuchamy innej piosenki - "Nic nie może przecież wiecznie trwać". To właśnie z nią Anna Jantar przyjechała do Opola w roku 1979, by wystąpić w koncercie zatytułowanym "Plebiscyt Studia Gama". Autorem tekstu był Andrzej Mogielnicki, muzykę napisał Romuald Lipko, znany choćby z Budki Suflera. Niestety, niebawem okazało się, że występ 27 czerwca na deskach opolskiego amfiteatru był dla Anny Jantar ostatnim. Na kolejny - XVIII KFPP w Opolu piosenkarka już niestety nie dotarła. Zginęła, jak pamiętamy, w katastrofie lotniczej pod Warszawą 14 marca 1980 r., sprawiając, że fragment refrenu z piosenki, której za chwilę posłuchamy - "Nic nie może przecież wiecznie trwać, co zesłał los trzeba będzie stracić" - zabrzmiał wyjątkowo gorzko, ale i niestety proroczo.




(Piosenka "Nic nie może wiecznie trwać")

To kolejny odcinek "Muzycznej biografii Anny Jantar". Dziś kontynuujemy nagrania, prezentacje nagrań z roku 1975. Przypomnijmy pokrótce ten rok. Dla Ani zaczął się od występów w Kanadzie, potem występy w RFN, kilka programów telewizyjnych w Telewizji Polskiej. Wreszcie informacja - będzie reprezentować polskie barwy w Sopocie. Przygotowuje się do tego występu intensywnie i, co warte jest również podkreślenia, przyjeżdża do Sopotu ze szpitala. 3 nagrody uzyskuje w Sopocie - II za interpretację, Nagrodę Publiczności i nagrodę redakcji "Głosu Wybrzeża" (w rzeczywistości była to nagroda czytelników "Głosu Wybrzeża" dla największego przeboju MFP Sopot'75 - przyp. P.). A potem, w miesiąc później, jedzie do Drezna i tam na festiwalu zdobywa drugą nagrodę za piosenkę Kukulskiego i Kudelskiego - "Niech ziemia tonie w kwiatach". Kończy siedemdziesiąty piąty rok nagraniem drugiego LP - "Za każdy uśmiech" (w rzeczywistości został on nagrany w styczniu 1976 r. - przyp. P.). To tylko przypomnienie. A teraz już pora na piosenki, piosenki z programów telewizyjnych. Było tych programów 4 (5 - przyp. P.), wszystkie zatytułowane "Przeboje świata". Ale zanim zaprezentujemy polskie wersje światowych przebojów, jeszcze polska wersja niemieckiej piosenki, którą Ania nagrała w siedemdziesiątym czwartym roku. Dzisiejszy odcinek "Muzycznej biografii Anny Jantar" zakończą nagrania z drugiego LP Anny Jantar.

(Piosenki, m.in. "Twoje oczy obiecują siódme niebo", "Zabijasz mnie swoją piosenką", "Zbieraj się")




(Piosenka "Nic nie może wiecznie trwać")

"To już 18 odcinek "Muzycznej biografii Anny Jantar". Na początek kilka wyjaśnień: otóż w dalszym ciągu udaje nam się odszukać nieznane, jak dotąd, nagrania z repertuaru Ani Jantar. Dzięki kompozytorowi, Antoniemu Kopffowi, mam 5 piosenek nagranych w Katowicach pod koniec siedemdziesiątego dziewiątego roku do programu telewizyjnego. Muzykę do tych 5 piosenek napisał Antoni Kopff, a są to właściwie śpiewane wiersze Ewy Szelburg - Zarembiny. Nagrania pozostały, do realizacji programu telewizyjnego nie doszło. Oczywiście piosenki, w odpowiednim czasie, zaprezentuję. Chciałbym uspokoić p. Katarzynę Dominik z Poznania, która domaga się ode mnie, abym zaprezentował piosenkę "Kończy się lato". Ten utwór słyszała w "Lecie z Radiem". Rzeczywiście, mam już tę piosenkę, ale ponieważ jest to nagranie z okresu współpracy Ani z Wagantami, nie chciałbym burzyć chronologii prezentowania nagrań i tę piosenkę zaprezentujemy już na zakończenie naszego cyklu. Myślę, że będzie to gdzieś w lutym, a może w drugą rocznicę śmierci Anny Jantar.
Tyle wyjaśnień. Proszę państwa... A, jeszcze jedno. Niestety, naprawdę nie jesteśmy w stanie powtarzać piosenek w nieskończoność, od początku. Już wspomniałem o tym, że nie ode mnie to zależy, ale - być może - właśnie Studio Gama powinno zaprezentować w bardziej dogodnym terminie, w bardziej dogodnych godzinach, po prostu po południu, a nie w nocy, "Muzyczną biografię Anny Jantar". Ale to oczywiście zależy od kierownictwa Naczelnej Redakcji Muzyki Rozrywkowej Polskiego Radia w Warszawie. My nasz program przygotowujemy właśnie na zlecenie tej redakcji. Proszę pisać do Warszawy, nie do mnie.
Zacytuję raz jeszcze kolejny fragment wywiadu, który Marek Wiernik przeprowadził w siedemdziesiątym dziewiątym (siedemdziesiątym ósmym - przyp. P.) z Anią Jantar dla "Śpiewamy i tańczymy". Pytanie:
- Występowałaś niedawno w Szwecji. Jak zostałaś tam przyjęta?
- Koncerty przeznaczone były w zasadzie dla Polonii - odpowiedziała Ania - ale śpiewałam również dla Szwedów, m.in. w pięknym teatrze w Sztokholmie. Nie spodziewałam się, że polskie piosenki mogą być tak ciepło przyjmowane. Wielokrotnie bisowałam, a w gazetach ukazały się pochlebne recenzje. O tym, że nasz program podobał się, świadczy ponowne zaproszenie całej grupy do Szwecji. Myślę o Andrzeju Frajndtcie i zespole "Gem".
(...) - Utwór ten nagrałaś dla wytwórni "Tonpress", z którą twoja współpraca układa się chyba bardzo dobrze? - pyta Marek Wiernik.
Oto odpowiedź:
- Tak, ostatnio sporo tam nagrywam. Ukazało się już kilka pocztówek i singli zawierających m.in. piosenki: Nie zaznasz spokoju (istnieje tylko wersja instrumentalna tego utworu - przyp. P.), Kto powie nam, Zawsze gdzieś czeka ktoś, Dyskotekowy bal i Nie wierz mi, nie ufaj mi oraz nowy utwór, śpiewany w języku angielskim (I nagroda na festiwalu "Made in Hungary" w Budapeszcie). Dodam jeszcze, że już wkrótce powinien ukazać się mój trzeci longplay. Płytę tę nagrałam w październiku ubiegłego roku, ale - jak zwykle - są kłopoty z okładką. Poprzednie dwa longplaye: Najtrudniejszy pierwszy krok (Tyle słońca w całym mieście - przyp. P.) i Za każdy uśmiech zyskały miano Złotych Płyt.
I właśnie od czterech piosenek nagranych w październiku siedemdziesiątego ósmego (siedemdziesiątego siódmego - przyp. P.) roku, które znalazły się na III LP, rozpoczynamy prezentację. Potem druga (trzecia - przyp. P.) wersja piosenki która przypomina "Grande valse brilliante", czyli "Tylko mnie poproś do tańca". I, na zakończenie, nagranie zrealizowane w lutym (styczniu - przyp. P.) siedemdziesiątego dziewiątego w lubelskim studio muzycznym. Słuchamy.

(Piosenki: "Panna na wydaniu", "Gdy on natchnieniem jest", "Zgubiłam klucz do nieba", "Godzina drogi", "Tylko mnie poproś do tańca", "Układ z życiem", "Nic nie może wiecznie trwać")

W kolejnym odcinku "Muzycznej biografii Anny Jantar" przedstawiliśmy 7 piosenek. Pierwsze 4 utwory pochodzą z trzeciego albumu Anny Jantar: "Panna na wydaniu", "Gdy on natchnieniem jest", "Zgubiłam klucz do nieba", "Godzina drogi". Nagrania z końca siedemdziesiątego ósmego (siedemdziesiątego siódmego - przyp. P.) roku, przy czym "Godzina drogi" nagrana została po raz drugi w siedemdziesiątym dziewiątym roku. Ponieważ jest to kompozycja Jerzego Miliana, w katowickiej rozgłośni Polskiego Radia z orkiestrą Jerzego Miliana.
Tytuł piątej piosenki - "Tylko mnie poproś do tańca" - wersja utworu z 15 stycznia siedemdziesiątego dziewiątego roku. Anna Jantar nagrała tę piosenkę tym razem z orkiestrą PRiTV Studio S - 1 pod dyrekcją Macieje Śniegockiego. I dwa ostatnie utwory - "Układ z życiem" i "Nic nie może wiecznie trwać". Dwie piosenki nagranie w lutym (styczniu - przyp. P.) siedemdziesiątego dziewiątego w lubelskim studiu muzycznym. Kompozycje Romualda Lipki z tekstami Andrzeja Mogielnickiego. Annie Jantar towarzyszyła Budka Suflera.
I tyle na dziś. Kolejne nagrania, które Anna Jantar zrealizowała w siedemdziesiątym dziewiątym roku w następnym programie nocnym w nocy z 23 na 24 grudnia br., a więc właściwie w przededniu Wigilii, przy czym proszę pamiętać - ten program rozpocznie się później, o wpół do 01:00.




Audycja wspomnieniowa Andrzeja Jaroszewskiego poświęcona Annie Jantar - kwiecień 1980 r.

(Piosenka "Tyle słońca w całym mieście")

(...) Piosenkarce, której zasłużona kariera przerwana została gwałtownie i nieoczekiwanie, a także człowiekowi, który pochłonięty pracą zawodową swe życie prywatne dopiero układał, budował. Jakże łatwo w takim momencie o banał, o utarte zwroty służące nam na co dzień do wyrażania żalu czy smutku. A przecież Ania była osobą pogodną, szukającą jasnych stron życia w każdym jego momencie, w każdej sytuacji.

(Piosenka "Tak wiele jest radości")

Porozmawiajmy spokojnie i posłuchajmy ludzi, którzy pracując z Anią na co dzień, zachowali w pamięci obraz Anny Jantar jako artysty estrady i jako człowieka. Mówi autor śpiewanych przez nią tekstów, świadek pierwszych kroków na estradzie - Lech Konopiński.

Po raz pierwszy zobaczyłem Anię chyba w sześćdziesiątym ósmym roku w klubie "Nurt". Tym samym klubie, który wychował na piosenkarkę Urszulę Sipińską i obie siostry Sośnickie. Ania, skończywszy średnią szkołę muzyczną, rozpoczynała skromnie - jako pianistka. Jej uroda i znakomity słuch, a także wyjątkowo miły, ciepły, trochę smutny głos zwróciły uwagę kierownictwa "Nurtu" i już w 1968 r. siedemnastoletnia debiutantka stanęła na krakowskiej estradzie jako reprezentantka środowiska poznańskiego na piątym Festiwalu Piosenek i Piosenkarzy Studenckich. Festiwal wygrała wtedy Maryla Rodowicz, ale i Ani przypadło w udziale jakieś wyróżnienie. Rok później z grupą Polne Kwiaty wyjeżdża Ania do Świnoujścia na studencką FAMĘ i zdobywa nagrodę za interpretację. Młodą, nieźle zapowiadającą się piosenkarkę zauważa szybko poszukujący solistki do zespołu Waganci - Jarek Kukulski. Pamiętam, jak Jarek przyprowadził po raz pierwszy skromniutką, naprawdę śliczną dziewczynę i powiedział - "To będzie nasza solistka". Spojrzałem z wielkim powątpiewaniem, więc Jarek szybko dodał - "Zobaczysz, że za pięć lat będzie to gwiazda pierwszej wielkości". Występ Wagantów wspomaganych na festiwalu opolskim przez Jana Ptaszyna - Wróblewskiego przeszedł bez echa. Jednakże Ania nie rezygnowała.
Pamiętam, że odwiedziła mnie kiedyś z Jarkiem na krótko przed północą. Dodam, że było to już po ślubie, na którym osobiście, jedyny raz zresztą w życiu, byłem świadkiem. "Mamy pierwszy przebój" - powiedział Jarek. "Pisz szybko słowa, bo zaraz wyjeżdżamy na trasę". Piosenka "Co ja w tobie widziałam" rzeczywiście stała się przebojem, wygrywając wszystkie możliwe konkursy i plebiscyty. Może wtedy zwrócono już na Anię uwagę, chociaż następne lata były trudne. Mówi o tym tytuł pierwszego, naprawdę wielkiego przeboju Ani - "Najtrudniejszy pierwszy krok". Tekst napisaliśmy wspólnie z Włodkiem Ścisłowskim. Piosenkę przyjęto na festiwal do Opola... Po występie Ani ogromny aplauz, ale sędziowie pokazują zaledwie trójeczki. Wyłamał sie z jury tylko Lucjan Kydryński, który typował piosenkę na przebój. I nie omylił się. W siedemdziesiątym roku wśród śpiewających pań Ania Jantar uzyskuje absolutny prymat, zostaje piosenkarką roku, a jej płyta "Najtrudniejszy pierwszy krok" (właściwy tytuł płyty to "Tyle słońca w całym mieście" - przyp. P.) zyskuje rekordowy, 150 - tysięczny nakład (w 1975 r. płyta ta rozeszła się w nakładzie przekraczającym 102 tys. - przyp. P.). Jest więc pierwsza Złota Płyta.

(Piosenki "Co ja w tobie widziałam" i "Najtrudniejszy pierwszy krok")

Ten pierwszy krok jest istotnie zawsze trudny. Tym trudniej go postawić, im bardziej artysta zdaje sobie sprawę z drogi, jaką ma jeszcze do przebycia, w pracy, która konieczna jest do osiągnięcia zamierzonych celów. Mówi Mariusz Jeliński.

Znałem ją bardzo długo - od jej początków kariery zawodowej, znałem jeszcze jako Annę Szmeterling. Słyszałem jej pierwsze nagrania. Spotykaliśmy się potem właściwie i na festiwalach, i pamiętam jej olbrzymią radość w Opolu, kiedy piosenka "Tyle słońca w całym mieście" zdobyła nagrodę. Pamiętam zresztą chyba w jakieś pół roku, czy rok później, kiedy Anka mówiła, że na nagrodę to nie tak zaśpiewała, jak można byłoby zaśpiewać. To chyba cecha charakterystyczna dla tych wszystkich ludzki, którzy mają krytyczny stosunek do swojej pracy, i którzy mają szansę i mają możliwość osiągnięcia sukcesu.

Do spraw zawodowych jeszcze wrócimy, ale dla wielu spośród nas Ania była po prostu koleżanką, człowiekiem. Jerzy Chrzanowski, impresario.

Nigdy nie dała mi odczuć tego, że ona jest wielką gwiazdą, a ja jestem menadżerem, który właściwie powinien spełniać wszystkie zachcianki gwiazdy. Ona nigdy nie była gwiazdą w życiu prywatnym, czy zawodowym. Po prostu zawsze była bardzo równa, bardzo fajna, w bardzo przyjacielski sposób odnosiła się do wszystkich ludzi, którzy z nią współpracowali i nie tylko. Jej stosunek do ludzi, z którymi się stykała, do widzów, do słuchaczy, do jej wielbicieli był zawsze taki bardzo serdeczny, bardzo sympatyczny. Po każdym koncercie zjawiało się mnóstwo ludzi w garderobie, którzy przynosili Ani kwiaty, przychodzili z płytami, prosząc o autografy, prosząc o podpisy. I na wszystkie pytania, które ludzie jej zadawali, z uśmiechem i z serdecznością odpowiadała zawsze. Czasami trwało to po dwie, trzy godziny - takie spotkania już po koncercie. Ja czasami musiałem wkraczać w akcję, bo się robiła 11 - 12 godzina w nocy i musiałem po prostu wszystkich delikatnie przepraszać.

Bogdan Olewicz - autor tekstów.

Potrafiła, o godzinie pierwszej w nocy, powyciągać jakichś swoich znajomych z łóżek, zaprosić ich do siebie i tam siedzieliśmy do rana. I dopiero, kiedy rozchodziliśmy się, okazywało się, że ona wiedziała lepiej, czego nam w danej chwili brakuje. Właśnie takiej serdecznej rozmowy, opowiadania sobie najprzeróżniejszych śmiesznych rzeczy, aż sen nas rzeczywiście zmorzył. Podnosiło to nas w jakiś sposób ogromnie na duchu, zbliżało nas wszystkich do siebie razem. Czasami wydawało się, że jako osoba prywatna ma swoje małe, bardzo przyziemne kłopoty, z którymi sobie nie może sobie poradzić, że się czasami czuła - mimo takiej ogromnej popularności - troszeczkę samotna? I taka chyba właśnie w pamięci Anka zostanie.


Witold Orzechowski - reżyser.

Ania nie miała w sobie nic z gwiazdy, może dlatego, że była prawdziwa gwiazdą. To ujemne znaczenie tego słowa może polegać na jakimś, powiedzmy rozkapryszeniu czy na jakichś trudnościach, przewróceniu w głowie. Otóż Ania nie miała takich cech. Zawsze była osobą jakąś niesłychanie pogodną, skromną, właśnie głównie interesowało ją w pracy to, aby osiągnąć jakąś doskonałość i to wyróżniłbym bardzo jako cechę dość wyjątkową wśród naszych piosenkarzy, którym może po prostu za łatwo przychodzą sukcesy. Jej sukcesy były wypracowane wieloma próbami i dużą, i ciężką pracą.
Ania była osobą zupełnie pozbawioną zawiści, np. nie konkurowała ze swoimi koleżankami, jak to się często zdarza słyszeć. Np. uwielbiała Halinę Frąckowiak. Kiedyś jechaliśmy taksówką i przez radio w taksówce śpiewała Halina Frąckowiak i ona, ze szczerym zachwytem słuchała tego i powiedziała – "przecież ja nigdy nie potrafiłabym tak zaśpiewać, posłuchaj, jak ona czuje swing". To była jakaś piosenka swingowa. Wydaje mi sie, że lubiła i szanowała to, jeżeli ktoś coś dobrze potrafił coś zrobić. To, mi się wydaje, wyróżniało ją spośród jej koleżanek.

Halina Frąckowiak

Znałyśmy się oczywiście bardzo długo, bo jeszcze z czasów poznańskich, gdyż obie byłyśmy z Poznania. Początkowo ta przyjaźń była... polegała na tym, że po prostu były spotkania od czasu do czasu. Na przestrzeni ostatnich dwóch, trzech lat ona się szalenie zawęziła. Nie, nie polegało to na tym, że dlatego że z Poznania.
Ania... Strasznie trudno mi mówić o tym: była. W ogóle trudno mówić, bo uczucia, o uczuciach się mówi najtrudniej. Ja w ogóle mam taki stosunek do śmierci, tak negatywny, że po prostu jej nie akceptuję. Zresztą pewne jest, że śmierć nie dotyczy w żadnym momencie nas, ponieważ kiedy jesteśmy my, nie ma śmierci, kiedy jest śmierć - nie ma już nas. A ja się z nią po prostu generalnie nie zgadzam (...)
Ani śmierć jest drugą śmiercią w moim życiu taką bardzo osobistą, a pierwszą mojej najbliższej przyjaciółki. Była to druga osoba w moim życiu, która mówiła do mnie Halusia. Pierwszą jest moja mama, a mówi tak zwyczajnie, normalnie – Halusia. Ania mówiła śmiesznie. Dla mnie, dla mnie ona jest, oczywiście mam świadomość, że nie ma, ale jest. To jest takie szalenie typowe, kiedy się mówi, że ktoś jest koleżeński, że jest człowiekiem... ale to nie jest na tej zasadzie. Ania rzeczywiście, przynajmniej w moim przypadku, okazała bardzo wiele serca, zwłaszcza w moim okresie takim trudnym. Nie jest ważne dlaczego trudnym, ale Ania jedyna była ze mną cały czas. Zresztą to było jeszcze nie tak dawno... Co? To, że chodziłam w jej kożuchu? To, że było bardzo wiele takich momentów dobrych, bliskich, szczęśliwych? Trudno mówić przykładami. Poza tym miała tę cechę, dość rzadką chyba, niemówienia źle o ludziach. Była po prostu życzliwa.

(Piosenka "Za każdy uśmiech")

Często wyobrażamy sobie, że życie popularnych artystów estrady usłane jest różami. A przecież to nieprawda. Żyją oni tymi samymi problemami, tymi samymi troskami, co ich wielbiciele. Wielką troską w życiu Anny Jantar było jej mieszkanie, potem dziecko.

Pamiętam jej olbrzymią radość z tego, jak dostała mieszkanie w Warszawie. Byłem w tym mieszkaniu wtedy, kiedy jeszcze wszystko stało, jak to się mówi - wszyscy siedzieli na walizkach, pokoje były puste, walizy złożone w jednym, drugim pokoju. Jarek sie z trudem dostawał do fortepianu - mieliśmy tam przegrać jakąś piosenkę. W tej chwili też oczywiście nie pamiętam o jaką piosenkę szło. Pamiętam zresztą potem, z kolei już to mieszkanie urządzone, już tak, jakby się chciało, chociaż oczywiście zawsze można jeszcze coś tam do tego mieszkania dodać. I to, że jej ten dom się powiększał, że miała dziecko, że cieszyła się zawsze.

(Piosenka "Dzień nadziei")

Słowo "profesjonalizm" tylko w sporcie wywołuje dwuznaczne przymrużenie oka. Poza tym jednak zawiera w sobie wartości, do których osiągnięcia dąży lub powinien dążyć każdy, kto uprawia jakikolwiek zawód, także artysta estrady. Oznacza ono nie tylko pełne opanowanie warsztatu, nie tylko nieustanne doskonalenie swoich umiejętności, ale także umiejętność odnalezienia się w każdej sytuacji z tym zawodem związaną.

Z Anną nagrywałem prawdopodobnie jej ostatni program telewizyjny. Robiliśmy - jak zwykle zresztą w telewizji - szybko program na dzień budowlanych. Budowlani prosili po prostu o tych ludzi, których lubią, którzy są popularni wśród nich i między innymi padło nazwisko Anki. Kiedy do niej telefonowałem, powiedziała: - "Słuchaj, Mariusz, ja cię przepraszam, ale wiesz, mam przed sobą ten wyjazd do Stanów"… no ale jakoś, ponieważ znamy się bardzo wiele, wiele lat, udało mi się Anię namówić. Zresztą nie lubiła specjalnie plenerowych występów, jak chyba większość wykonawców. Akurat tak składało, że jednak tutaj był to plener dość specyficzny. Była to wstawa sprzętu budowlanego i wobec tego musiała się poruszać wśród tych potężnych maszyn, dźwigów. Przyjechała oczywiście na plan, jak zwykle nie ona, ale my byliśmy spóźnieni. W pewnym momencie, realizując oczywiście fragmentami piosenkę, reżyser zażądał od Ani, żeby weszła po takiej sporej ilości schodów metalowych, wąskich, właściwie drabince metalowej, do kabiny takiego olbrzymiego dźwigu. Anka, która zresztą nigdy nie oponowała przeciwko różnym pomysłom, w pewnym momencie mówi do mnie: - "Mariusz, słuchaj, ja tam nie wejdę". Ja mówię - "dlaczego?" - "Nie, ja się nie boję wysokości" - mówi - "tylko wiesz, ja mam tu wysokie obcasy, jak noga mi się poślizgnie, złamię obcas i nie dokończę tej piosenki". Oczywiście obcasu nie połamała, pomogliśmy jej wejść. Zresztą tam Panowie, którzy współpracowali z nami, ci opiekunowie tejże wystawy oczywiście, jeden z nich wszedł sam na górę, ja Ance pomagałem od dołu i jakoś tam wreszcie znalazła się w tej kabinie dźwigu, ale nie na tym się skończyły jej tortury, bo okazało się, że u góry był jakiś taki pomost i bardzo ładnie nam się to wszystko kadrowało, zresztą pogoda była fajna, słonecznie, i wpadliśmy właśnie na ten pomysł, przyznam się nawet sam, że to ja, żeby Anka po tym pomoście nam przewędrowała od jego końca jednego do drugiego. No i cóż? Spotkaliśmy się z dużą pretensją. Anka powiedziała - "nie, dostanę zawrotu głowy i spadnę". Ale i tak weszła. Jak profesjonalista. Po prostu zrobiła to, czego od niej oczekiwaliśmy.


Była więc profesjonalistką. A nie ma profesjonalizmu bez stałego rozwoju, bez pracy nad sobą, bez względu na trudności, które należy przy tym pokonać.

Anka była typem wykonawcy, który miał nieprawdopodobną zdolność łączenia wszystkich elementów w nagraniu w taki sposób, że były szalenie przekonywujące. Myślę, że to było powodem, dlaczego posiadała tak olbrzymią liczbę przebojów. Jest to rodzaj zdolności bardzo rzadki, dlatego że łączył się u niej z nieprawdopodobną łatwością śpiewania, nadawania pewnego osobistego tonu temu całemu materiałowi, który miała do przekazania przed mikrofonem. Chyba wypływa to z jakiejś zdolności charakteru. Była osobą szalenie żywą, którą - jak pamiętam - trudny było utrzymać w jednym miejscu przed mikrofonem w studio. Muzyka dawała jej rodzaj przeżycia, jakąś ogromną frajdę, stymulowała ją do zachowania niemalże estradowego, równie dobrze w studio nagraniowym.
Z chwilą, kiedy rozpocząłem współpracę z Anką, był to taki moment, w którym ona jak gdyby czuła się przesycona muzyką, nazwijmy sobie - lekką, łatwą i przyjemną. Chciała, mając już pewien status w przemyśle rozrywkowym, jak gdyby swoim słuchaczom przekazać coś więcej. Takie były plany i zamierzenia. W pewnym momencie naszej współpracy powstawała piosenka "Tylko mnie poproś do tańca". Była to piosenka zupełnie odmienna. Ona świadomie chciała śpiewać to w sposób bardzo dla siebie samej bliski, a jednocześnie przekazać ludziom pewne refleksje, które tam próbowaliśmy razem w tym tekście zawrzeć. Szkoda, że potem piosenka ta została w sumie przez krytykę odebrana jako pewnego rodzaju świętokradztwo? Że piosenkarka pop śpiewa materiał tego typu, w zasadzie jak gdyby do tego typu materiału nie miała prawa. Są to dla mnie rzeczy dziwne i trochę niewytłumaczalne, i sądzę w tym momencie na pewno działa się dla niej jakaś krzywda. Ona była jedną z inicjatorek takiego pomysłu i chciała pokazać, że ktoś, kto jest gwiazdą muzyki rozrywkowej, gwiazdą pop, ma prawo także wyśpiewać to, co mu gdzieś tam głęboko leży na duszy. Zrobiła to zresztą doskonale. Nawiasem mówiąc, kiedy piosenka była już prawie gotowa, odsłuchaliśmy ją raz jeszcze i wtedy zdecydowała, że poprawi ten wokal. Zdawałoby się, że nie było tam już co poprawiać, a jednak znalazły się tam jednak jeszcze jakieś dodatkowe nutki, które nadały tej piosence ostateczny jej przejmujący kształt.

(Piosenka "Tylko mnie poproś do tańca")

Z Anią Jantar współpracowaliśmy przy widowisku telewizyjnym "Prawdziwe uroki filmu dźwiękowego", który reżyserowałem. To było dwa lata temu i Ania Jantar grała tam jedną z głównych ról obok Weroniki Fischer, Józefa Laufera. To była fabularna historia z muzyką przedwojenną, były tam polskie, amerykańskie, niemieckie przeboje filmowe. I Ania śpiewała tam dwie piosenki "Nikt, tylko ty" i taki słynny przebój przedwojenny "Sex appeal to nasza broń kobieca". Muszę powiedzieć, że praca z Anią, która niezmiernie poważnie traktowała każdą pracę w telewizji, była świetna i warto byłoby myślę przypomnieć te jej piosenki, które tak odbiegają od tego wszystkiego, do czego ona przyzwyczaiła w swoich przebojach. Właśnie tam ona udowodniła, że jest w niej talent szalenie wszechstronny, że potrafi robić różne rzeczy i do tej pory nikt się nie spodziewał, że ona może zaśpiewać także taką muzykę.

(Piosenka "Nikt, tylko ty")

Wiosną ubiegłego roku Ania nawiązała współpracę z popularnym lubelskim zespołem Budka Suflera. Do grona jej stałych współpracowników, kompozytorów wszedł szef tego zespołu - Romuald Lipko.

Pracowaliśmy z Anką niezbyt długo, bo zdołaliśmy nagrać z nią tylko trzy utwory. Nie bardzo fortunny był tytuł pierwszego utworu, w zestawieniu z tym, co się stało. Ja jestem w jakiejś szczególnej sytuacji i mam do niej szczególny sentyment i pamięć o niej, ponieważ był to pierwszy utwór, który napisałem dla kogoś spoza Budki i stał się on dużym przebojem w Polsce. Anka go tak po prostu świetnie wyśpiewała, że chyba bardzo pomogła kompozycji.

(Piosenka "Nic nie może wiecznie trwać")

Praca z nią była znakomita, bo w momencie, kiedy wchodziła do studia była tak przygotowana i tak wszystko miała opracowane, że rola kompozytora, czy kierownika muzycznego nagrania ograniczała się w zasadzie do kontroli czysto technicznej przebiegu samej rejestracji wokalu, a nie do jakichś ustaleń o interpretację, o sposoby śpiewania. Ona po prostu zwyczajnie wiedziała jak to robić.
Nagraliśmy z nią - tak jak powiedziałem - trzy utwory i znaleźliśmy się w takiej szczególnej sytuacji, bo w momencie, kiedy ten wypadek się stał, to my byliśmy w trakcie pracy nad zgraniem, jak się w tej chwili okazało ostatniego utworu w jej życiu ("Do żony wróć" - przyp. P.). Zarejestrowanego, bo zarejestrowała wokal do tego utworu na trzy dni przed odlotem do Stanów Zjednoczonych, przed świętami jeszcze w roku ubiegłym. I my do tego wokalu, który zarejestrowaliśmy troszeczkę tak szybko i pochopnie po to, aby zdążyć zwyczajnie zarejestrować, dogrywaliśmy część podkładu już podczas jej nieobecności w kraju. Okazało się, że jest to jej ostatni utwór. I to też jest jakoś dowód jak ona pracowała, bo nie mieliśmy żadnego problemu z dograniem całego prawie podkładu, do już nagranego wokalu, który był od samego prawie początku nagrany na prawie pustą ścieżkę bardzo dobrze. Dziwne to uczucie zgrywać utwór dziewczyny, która już nie żyje, no ale tak było i cieszymy się, że jeszcze takie ślady mieliśmy na taśmie, że mogliśmy jeszcze coś więcej zrobić, dodać do tego całego ciągu nagranych za jej życia utworów jeszcze ten jeden ostatni.

(Piosenka "Do żony wróć")


Była szalenie dokładna w pracy od samego początku. Od momentu, kiedy otrzymywała utwór, gotową kompozycję jako propozycję ode mnie, aż do samego nagrania miała pełną kontrolę nad tym, co sie z tym utworem dzieje, jak on ma być zrobiony. Oczywiście, nie ograniczało się to do tylko do jej sugestii, pozostawiała całkowicie mi sprawę aranżu, pozostawiała mi całkowicie sprawę instrumentacji. Natomiast, na przykład ćwiczyła wokal i przygotowywała się do nagrania, mając wcześniej troszeczkę podkład na kasecie i nie dlatego, żeby sobie sprawę ułatwiać, bo to jest w końcu bardziej pracochłonne zrobić odstęp od nagrania podkładu, a potem do rejestracjo wokalu, ale po to, że chciała naprawdę być świetnie przygotowana, żeby w momencie, kiedy wejdzie do studio nie było z nią najmniejszego kłopotu, żeby zwyczajnie nikt nie stracił pół godziny więcej pracy tylko przez to, że ona nie bardzo wie, jak ma zaśpiewać takie, czy inne miejsce, jak to ma być.
Ja się niejednokrotnie radziłem jej, czy powiedzmy taki charakter instrumentacji, taki charakter podkładu bardziej będzie dla niej odpowiedni czy inny i ona zawsze miała zdanie, tzn. wypowiadała, nie pozostawiała "a zrób to, zobaczymy". Zwyczajnie zawsze wiedziała, jakby to chciała widzieć i miała coś do powiedzenia na temat tego, co się dzieje z nagraniem. To ważne, bo wielu wokalistów zapomina o tym, przychodzą na gotowe, czekają właściwie na puszczenie taśmy, na rejestrację swoich śladów.

Repertuar Ani opierał się w zasadzie na oryginalniej, polskiej, dla niej pisanej twórczości. Ale nie byłaby rasową, współczesną piosenkarką, gdyby nie reagowała na światowe wydarzenia z kręgu muzyki rozrywkowej. Oto fragment znakomitego nagrania, w którym wraz ze Stanisławem Sojką przedstawia swoją wersję popularnej piosenki z filmu "Grease".

(Piosenka "You're The One That I Want")

Często chciała śpiewać o rzeczach bardzo namacalnych, bardzo codziennych. Moment, gdy powstawały rzeczy typu "Baju baj, proszę pana", które były jakąś tam odpowiedzią na, powiedzmy sobie, inne, nowe, zaskakujące nastawienia moralne w społeczeństwie. Czy jakby wspomnienie jakiegoś dziwnego miasta z dzieciństwa, to jest jakaś kamienica, w której mieszkali sąsiedzi, którzy nie wiadomo, gdzie się dzisiaj po świecie podzieli, mówię tutaj o piosence "Gdzie są dzisiaj tamci ludzie". To wszystko było pewnym zamierzeniem. W zasadzie nie została do dzisiaj nagrana jeszcze jedna piosenka, która była polską wersją przeboju grupy Bee Gees - "How deep is your love", która mówiła też o czymś takim, o innym spojrzeniu na tęsknoty, które mogą mieć ludzie, a raczej panie pracujące w biurze.
Próbowała zrealizować według jakiegoś takiego bliższego sobie pomysłu program telewizyjny, który nie doszedł do skutku. Chciała tam zawrzeć pewne prawdy o wykonawcy muzyki rozrywkowej, żeby to nie był program sztampowy, żeby tam nie było tysiąca strojów, w które się człowiek przebiera, wielkich schodów, baletów, itd. Miał to być program filmowany kamerą, który pokazywałby po prostu życie na trasie. Miał być czymś bardzo bliskim.

Rozmawialiśmy z Anią o dalszych planach. Ona miała poważne ambicje, aby rozwijać się, iść jakoś naprzód. Oczywiście rzeczą piosenkarki jest po prostu śpiewać piosenki, ale ona myślała też o jakiś innych formach - może w filmie, może chciała przygotować jakieś większe widowisko estradowe ze specjalnie napisaną muzyką, też ze specjalnie dobranym repertuarem. Mi się wydaje, że ta tragedia jej nagłej śmierci właśnie polega na tym, że wszystko to zostało przerwane, że osoba szalenie utalentowana - piosenkarka, która zarówno wokalnie, jak i jej gusta się zmieniały. Była po prostu na takiej drodze rozwoju, po prostu Dopiero wstępowała w to, co mogła zrobić najlepsze. To zostało właśnie brutalnie przerwane tą katastrofą i możemy mówić o niej tylko w tych kategoriach, że to, co zrobiła, to było, przynajmniej ja tak sądzę, znając jej ambicje i zamiary, że był to po prostu zaledwie początek jej drogi i żebyśmy pamiętali o tym, że wielu rzeczy po prostu nie zdążyła zrobić.

Setki wieńców, wiązanek, jakie znalazły się na Ani grobie - jakże wiele jest dowodów pamięci od anonimowych słuchaczy. Najwspanialszy chyba wieniec przygotowały Ani Jantar na ostatnią drogę warszawskie kwiaciarki z ulicy Polnej. Na jednej z szarf napis: Tej, która ukochała pieśń...

(Piosenka "Koncert na deszcz i wiatr")






Z kolegą wychowywaliśmy się tutaj, tu na podwórkach żeśmy biegali. Woziłem ją na "komarku", na bagażniku, na motorowerku, takżeśmy się znali.
- Jaka to była dziewczyna?
- Świetna. Po prostu świetna. Ładna, piękna, utalentowana, mądra.

***

Ja tu właściwie te kwiatki przyniosłam od mojej mamy nieżyjącej, która rozpoznawała śpiewająco tylko Jantar i Fogga, a miała 90 lat. Zawsze słuchała. Strasznie nam przykro, że to się właśnie stało.

***

Studio Polskiego Radia w Poznaniu było dla niej zamknięte z różnych względów. Nagrała tylko jedną piosenkę - "Po ten kwiat czerwony", a reszta to już albo w Katowicach, albo w Warszawie. Trzeba pamiętać o tym, że się, będąc Poznanianką, poza Poznaniem. Jakoś w Poznaniu ciągle Poznanianków nie mogą docenić.



Free Web Proxy


(Piosenka "Nic nie może wiecznie trwać")

Dziś ostatni już odcinek "Muzycznej biografii Anny Jantar". Przedstawię państwu nagrania koncertowe z trzech imprez: najpierw z MFP Sopot'76. 24.VIII. tego właśnie roku odbył się koncert "Gala Polska". W czasie tego koncertu Annie Jantar została wręczona Złota Płyta. Piosenkarce towarzyszyły Alibabki oraz Orkiestra PRiTV w Łodzi pod dyrekcją Henryka Debicha. Posłuchajmy czterech piosenek: "Staruszek świat", "Biały wiersz", "Koncert radości" i "Za każdy uśmiech". Będzie to, oczywiście, nagrania archiwalne. Proszę posłuchać i przypomnieć sobie, jak to było w '76 roku.

(Piosenki "Staruszek świat", "Biały wiersz od ciebie", "Koncert radości, "Za każdy uśmiech")

Taki właśnie miała przebieg uroczystość wręczenia Złotej Płyty Annie Jantar w Sopocie w 1976 r.
I kolejne dwie imprezy, dwa kolejne nagrania koncertowe, festiwalowe. Zielona Góra, rok 1977. 12.VI. Anna Jantar śpiewała "Rosyjskie pierniki". W roku następnym w "Koncercie Przyjaźni" Ania również wystąpiła, prezentując piosenkę "Radość najpiękniejszych lat".

(Piosenki "Rosyjskie pierniki" i "Radość najpiękniejszych lat")

I tym koncertowym nagraniem z Zielonej Góry z '78 roku kończymy "Muzyczną biografię Anny Jantar". Rozpoczęliśmy ją w 1981 r. i mam nadzieję, że przedstawiliśmy prawie kompletną biografię muzyczną Ani.
I jeszcze odpowiedź na pytanie, które bardzo często powtarzało się w korespondencji od państwa. Dlaczego podjęliśmy się tej pracy? Z pewnością talent, jaki posiadała, spowodował, że chcieliśmy przedstawić państwu w miarę precyzyjny obraz artystycznych dokonań tej piosenkarki, ale jest jeszcze przyczyna natury osobistej. Otóż, Ania zginęła, jak państwo pamiętacie, 14.III.1980 r., a w dwa dni później na moim biurku redakcyjnym znalazłem widokówkę kolorową z Nowego Jorku z takim oto tekstem: "Gorące pozdrowienia przesyła Anna Jantar. Wracam w końcu marca - myślę, że się wkrótce zobaczymy". I to był ostatni ślad po Ani.

(Piosenka "Nic nie może wiecznie trwać")



J Łopuszyński


W piosenkach można zatrzymać czas - nawet na 6, może 9 minut. Anna Jantar urodziła się w 1950 r. w Poznaniu, naprawdę nazywała się Anna Szmeterling. Od dzieciństwa uczyła się muzyki, współpracowała z wieloma grupami muzycznymi, teatralnymi, kabaretami. Sześćdziesiąty ósmy rok bardzo dla niej szczęśliwy - Festiwal Piosenki i Piosenkarzy Studenckich i tam wyróżnienie za interpretację. Potem nagrała pierwsze utwory, dołączyła do zespołu Waganci, który prowadził jej późniejszy mąż - Jarosław. Wiemy, jakie są jej największe przeboje, za chwilę część z nich usłyszymy. Wystarczy tylko przypomnieć, że ten dzisiejszy dzień, to jest 33 rocznica. 14 marca 1980 r. Ił-62 wraca ze Stanów Zjednoczonych, podchodzi do lądowania na Okęciu... Dalej wiemy - jedna z największych katastrof w polskim lotnictwie. Jak tu przejść do słów "Tyle słońca w całym mieście"? Myślę, że tak jak zawsze, gdy myślimy o uwielbianych twórcach, artystach i chcemy przypomnieć ten moment, kiedy wszystko było takie, jak chwila, o której oni właśnie śpiewali. Kiedy byliśmy po prostu szczęśliwi ich słuchając, bo mogła powstać następna piosenka, czy następny film. Anna Jantar.

(Piosenki: "Tyle słońca w całym mieście", "Żeby szczęśliwym być", "Pozwolił nam los")

Jest uwielbiana za piękne piosenki, głos i teksty - Ewa tak napisała. I teraz Andrus - byłem w pracowni ASP na Krakowskim Przedmieściu. Pamiętam, staliśmy jak martwa natura. Eufemia - modelka cicho chlipała. I jeszcze Maria z Nadarzyna - dziękuję. Przy niej wchodziłam w młodość.
Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
PonWtŚrCzwPiSoNie
1 2 3 4 5
6 7 8 9 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31
Galerie
  Autografy
  Dzieciństwo i młodość
  Kasety
  Notowania i plebiscyty
  Nuty
  Okładki gazet i czasopism
  Pejzaż bez Ciebie
  Plakaty
  Płyty CD
  Płyty winylowe
  Pocztówki
  Pocztówki i reklamówki
  Prace o Annie
  Single
  Skany wywiadów i artykułów
  Suplement
  Ujęcia z wideoklipów
  Zdjęcia

Kategorie
  Aby dotrzeć na Wawrzyszew, należy...
  Anna auf Deutsch
  Anna in English
  Artykuł dyplomowy "Artystyczne CV Anny Jantar"
  Biografia
  Dyskografia
  Fan cluby
  Fani o Annie
  Interpretacje przebojów Anny
  Jarosław Kukulski
  Katastrofa "Kopernika"
  Kompilacje
  Kompilacje 2
  Książka ks. Andrzeja Witko - "Anna Jantar"
  Książki z Anną
  Materiały na covery
  Na radiowej antenie
  Notowania i plebiscyty
  Opinie o płytach i teksty z obwolut
  Pamięć o Annie w piosenkach
  Piosenki nieodkryte
  Piosenki niezaśpiewane
  Po 14. marca 1980 r.
  Początki piosenek
  Podziękowania
  Polecane strony
  Prasa i wywiady
  Prasa i wywiady 2
  Prasa i wywiady 3
  Prasa i wywiady 4
  Prasa i wywiady 5
  Prasa i wywiady 6
  Reklamówki
  Teksty piosenek
  Teksty piosenek 2
  Teksty piosenek 3
  Videa
  Waganci
  Wersje radiowe, wersje płytowe
  Wspomnienia
  Występy live
  Występy telewizyjne
  Zespoły współpracujące z Anną
  Znane i nieznane
  Ślady po Annie

Po 14 marca 1980 r. - 2015 r.
  Po 14 marca 1980 r. - 2015 r.

Księga Gości
  Czytaj księgę gości
  Wpisz się do księgi gości

O mojej stronie
Anna Jantar - Bursztynowa Dziewczyna. "Ta płyta, chociaż już zdarta, jeszcze gra..." Strona poświęcona wybitnej Piosenkarce, jaką była i jest Anna Jantar.

Nazwa Użytkownika

Hasło

Zapamiętaj mnie


Ekstra